Do domu Severusa nie będę się odnosić, tak to wymyśliłam i tak jest.
Oni się kłócili i zwiała, jak go w domu nie było, a jako jego córka mogła wychodzić przez bariery ochronne.
Dalej;
Kochał Tatianę, a Hermiona mu ją przypomina, i chyba może się uśmiechnąć do swojej córki?
Wojna odciska swoje piętno i zmienia ludzi.
No ok, wyjaśnię wątek z Lily;
Otóż jak byli w szkole on kochał ją nie tak mocno, a Tatianę znał OD DZIECKA, i to z NIĄ się przyjaźnił i nigdy nie obraził. Jego miłość do Lily skończyła się kiedy ona się od niego odwróciła, po nazwaniu ją szlamą.
Dalej;
Gdyby nie była odpowiedzialna, to by nie brała udziału w wojnie.
A co miała zrobić jak oni ją z domu wyrzucili? Mieszkać pod mostem? Na rodziców była wściekła, tak więc gdzie miała mieszkać?
Kiedy uśmiechał się słodko, to chyba nie z powodu, że ją polubił? Tylko, żeby miała mieszane uczucia.
No, ok słowa krytyki są ważne, ale napisałaś, że mam to poprawić.
Tak więc pomyśl, nad tymi rozdziałami siedziałam ponad pół roku, i serio nie chce mi się tego poprawiać, bo musiałabym WSZYSTKO zmienić, a nie chcę, bo jestem zadowolona z tego tekstu. I sama napisałaś, że tego trochę jest, ale proszę cię ty mi wytknęłaś wszystko co jest niekanoniczne, a ja chciałam, żeby tak było, i nie będę zmieniała całości, bo za dużo czasu nad tym siedziałam. Mogę to poprawić/wyprostować w kolejnych rozdziałach, ale wyjdzie KASZKA MANNA! i to by było bez sensu, bo by się wszystko pogmatwało.
[ODP 2] {ROZDZIAŁ 9}
A teraz co do tego "plagiatu" z żywiłem, że niby go ukradłam od LaFinDeLaVie Harry Potter z bloga "Opętani demonami przeszłości" to autorka wie, o tym i jej NIE PRZESZKADZA to, że miałam taki sam pomysł, więc proszę, nie piszcie mi, że kradnę pomysł od kogoś, bo to nie prawda. Wszystko co tu jest napisane to sama to wymyśliłam. I NIE BĘDĘ POPRAWIAĆ TEGO, BO BYM MUSIAŁA CAŁY BLOG ZMIENIAĆ I WSZYSTKIE ROZDZIAŁY, a zbyt dożo czasu mi zeszło na napisanie tego wszystkiego.
A TERAZ ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ NR 11. MA 9 STORN W WORDZIE I MAM NADZIEJĘ, ŻE TO DOCENICIE.
NIE JESTEM PEWNA CO DO TEGO OD :"-LUCJUSZ..." , WIĘC POWIEDZCIE MI W KOMENTARZU CZY WAM TO PASUJE, CZY NIE. JAK BĘDZIE WIĘKSZOŚĆ NEGATYWNYCH KOMENTARZY NA TEN TEMAT TO JAKOŚ TO ZMIENIĘ.
A TERAZ CZYTAJCIE! :D
_________________________________________________________________________________
-No dobra już.- Powiedział, podniósł różdżkę i wypowiedział zaklęcie.- Reditum species.- Wyszeptał i przyglądał się, jak ciało jego córki spowija bladoniebieska mgła, zatrzymuje się przy jej sercu i wnika w nią, zmieniając natychmiastowo wygląd. - O matko! - Krzyknął Severus patrząc na Hermionę. Otóż... - Nie wiem jak to możliwe i czy w ogóle możliwe, ale nie wyglądasz jak swoja matka, bardziej podobna jesteś do mamy twojej mamy, czyli swojej babci...
-Co?! I skąd wiesz, że jak babcia?! - Wykrzykiwała pytania.
-Zdjęcia? Na przykład?- Spojrzał na nią, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Oj, no już dobrze.- Powiedziała i weszła do domu. Skierowała się do swojej sypialni i powoli podeszła do lustra w łazience, a to co zobaczyła wprawiło ją w zachwyt.
Włosy miała ciemne, dłuższe, do połowy pleców, proste i lśniące. Oczy zaś nie miały tej czekoladowej barwy, tylko były ciemniejsze, podchodzące pod czarne. Kształt jej twarzy zmienił się. Miała bardziej okrągłą twarz, ale dalej można było w niej zauważyć tą Gryfonkę sprzed niecałych dwóch miesięcy. Zmieniło się tylko uwydatnienie kości policzkowych na bardziej "dostojny", jak na arystokratkę przystało. Zauważyła, że jest trochę wyższa niż poprzednio. Odwróciła się i zobaczyła swojego ojca w drzwiach i powiedziała:
-Babcia w młodości była na prawdę bardzo śliczna.- I tu miała rację. Jej babka musiała złamać nie jedno męskie serce.
-Hmm, no wiesz jak tak teraz Ci się przyglądam to nie do końca masz wygląd po babci.- Spojrzała na niego i już otwierała usta, żeby zapytać jak to?, ale on ją uprzedził.- Masz wymieszane kolory oczu. Moje i twojej matki. Kości policzkowe też masz takie jak u matki, i uśmiech. Tak, ten uśmiech widziałem na ustach Tatiany prawie codziennie.- Mówił to ni z uśmiechem ni z kamienną twarzą. Jedynie oczy zdradzały, jak bardzo tęskni za żoną.- Babcia miała proste włosy, i okrągłą twarz.- Jego postawa nie wyrażała nic, jakby się bał pokazać przy córce jeszcze trochę uczuć.- Ciekawe, co powiedzą inni, jak wrócisz do Hogwartu za półtora tygodnia. Pewnie faceci będą się za tobą uganiać.- I w tym momencie przez jego twarz przeleciał szybko cień niepokoju i strachu, ale szybko przywołał tą maskę obojętności. Tak na prawdę w środku nie chciał, żeby za jego córką chodzili jacyś kretyni. Bał się, że ją skrzywdzą. Zaraz, zaraz, czekaj Severusie. Czy ty właśnie powiedziałeś sobie, że się boisz? Zapytał jakiś szyderczy głosik w jego głowie i Snape od razu zaprzestał myśleć na ten temat, a nie chciany odgłos zaśmiał się szyderczo z niego.
-Tato! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- Zapytała Hermiona, pstrykając mu palcami przed jego haczykowatym nosem.- Mówię do ciebie już od jakiś dziesięciu minut.- Zrobiła naburmuszoną minę. Nie lubiła, gdy ktoś ją ignorował. Denerwowało ją to, a teraz po jej "przemianie" zauważyła, że zdenerwowała się o wiele bardziej niż wcześniej. Czyżby cechy charakteru zaczęły się przejawiać? Nie wiedziała, poczeka i później zobaczy co z tego wyjdzie. Spojrzała z powrotem na ojca, który czekał, aż coś powie, a zauważając, że ona też popłynęła gdzieś myślami, uśmiechnął się wrednie.- Wracając do tematu- Warknęła, patrząc jak się uśmiechnął.- Muszę iść na Pokątną po rzeczy do szkoły.
-Wiem, a co ja mam do tego?- Spojrzał na nią z zainteresowaniem.
-Ahhh, zapomniałam, że nie mam już szlabanu.- Klapnęła się otwarta dłonią w czoło i zaczęła się śmiać z siebie. Gdy spojrzała na ojca zauważyła że się uśmiechnął. Lekko bo lekko, ale jednak. -To kiedy idziesz po książki?- Zapytał córki, która stała przy lustrze i się sobie przyglądała. -Nie wiem. Pójdę z Pansy i Astorią i pewnie te przybłędy zwane Blaise'm, Teodorem i Malfoy'em noszącym miano przyjaciół też przylezą, więc pójdzie nasza szóstka.- Powiedziała z uśmiechem, wyminąwszy Severusa i idąc do biurka. Wyciągnęła pergamin i pióro i napisała na nim : HEJ, POSZŁABYŚ ŻE MNĄ PO KSIĄŻKI NA POKĄTNĄ JUTRO? CAŁUSY HERMIONA. Skopiowała ten list i wysłała różdżką do Pansy i Astorii, czekając na odpowiedź. Po pięciu minutach dostała odpowiedź zawrotną od panny Parkinson i panny Greengrass. Obie wiadomości miały potwierdzenie, że pójdą razem. Uśmiechnięta Hermiona poszła się przebrać i po chwili wróciła do pokoju, gdzie nie było już jej ojca, w luźnych szarych dresach i zwykłej białej bokserce. Na nogach miała białe vansy. Usiadła na łóżku i zaczęła myśleć jak to będzie, gdy wróci do szkoły pod nowym nazwiskiem i wyglądem. Nagle jej myśli zmieniły kierunek i przypomniała sobie, że Lucjusz Malfoy wychodzi na wolność za około tydzień. Teraz się zorientowała, że on wyjdzie jakieś cztery bądź trzy dni przed rozpoczęciem roku. I w ten sposób będzie miał czas na rozeznanie się w sytuacji. Przypomniała sobie jego aresztowanie.
Gdy wojna się skończyła i zaczęło się przenoszenie martwych ciał lub rannych do zamku. W tym czasie Aurorzy zakuwali Śmierciożerów w ciężkie kajdany i wyprowadzeni z terenu szkoły. Hermiona przechadza się po błoniach, gdzie było jeszcze pełno ciał. Zauważyła, jak Lucjusz Malfoy kieruje się w stronę Zakazanego Lasu, do punktu teleportacyjnego. Pobiegła do najbliższych Aurorów i krzyknęła tylko: -On ucieka! Tyle im wystarczyło. Po chwili już złapali szamocącego się Malfoy'a seniora na skraju lasu. Podniósł wzrok na Hermione, która patrzyła na całą scenę z ulga na twarzy, ale zaraz ta ulga zastąpiła najpirw zaskoczeniem, a później przerażeniem po jego słowach: -Dopadnie cię! Zobaczysz! I mogę ci obiecać, że będziesz martwa tak jak twoi mugolscy rodzice jak was dopadnę, szlamo! Słyszysz?! Aurorzy miejąc już dość jego krzyków, rzucili na niego zaklęcie wyciszające i wzięli go z terenu szkoły.
Hermiona wpatrując się w jeden punkt na ścianie, wróciła do żywych. Przypominając sobie jego ostatnie słowa, wzdrygnęła się i przypomniała, jak potraktowała rodziców. Zrobiło się jej przykro, że tak na nich naskoczyła, ale wtedy była taka wściekła, że nie zważała na konsekwencje swoich czynów. W pewnym momencie wstała z łóżka jak oparzona i wybiegła z pokoju ze strachem w oczach. Pobiegła do gabinetu ojca i bez pukania weszła, ale jego nie było w środku, więc poszla do kuchni gdzie nalewał sobie soku. Odwrócił się i napił się napoju. Hermiona bez ceregieli powiedziała: -Muszę się zobaczyć z moimi mugolskimi rodzicami.
Severus słysząc słowa córki wypluł sok na podłogę, patrząc na Hermionę z niezrozumieniem. -Czemu? -Bo przypomniałam sobie co mówił ojciec Draco jak go aresztowali. -Co takiego ten szaleniec ci powiedział? -Że dorwie mnie i moich rodziców, i że nie wyjdziemy z tego żywi. Widząc powagę i strach w oczach córki powiedziala tylko: -Idź do nich.- Po chwili był już sam w kuchni myśląc nad słowami Hermiony. Panna Snape teleportowala się z kuchni do salonu jej adopcyjnych rodziców. Nie było ich w pomieszczeniu, więc dziewczyna poszła do kuchni, gdzie znalazła Jean i Georga. Dziewczyna widząc, że jej nie zobaczyli, ponieważ siedzieli do niej tyłem na krzesłach przy stole, podeszła do nich, sprawdziła czy nie mają w ręce noży lub widelców i objęła ich szyję od tyłu. Ci podskoczył przestraszeni i szybko odwrócili ku Hermionie, która uśmiechała się przepraszająco. Grangerowie widząc ich skarb uśmiechali się od ucha do ucha i przytulili młodą pannę Snape. Rozpoznali ja. W końcu wychowywali ja przez 17 lat. Mimo innego wyglądu widzieli przed sobą ta dziewczynę sprzed dwóch miesięcy. Tulili ją bardzo mocno i z czułością, aż Hermiona się odsunęła od nich i spytała:
-Nie jestescie źli? -Za to jak zareagowałas? Nie. Myśleliśmy, że zareagowałabyś o wiele gorzej. Przeklinajac nas i już nigdy nie wracając do domu.-Powiedziała, wzdychając i całując córkę w czoło.- A co cię tu sprowadza?- Spojrzała na córkę uważnie. Mimo że od nich odeszła dalej traktowali ją jak swoją córeczkę.
-Grozi wam niebezpieczeństwo.- Powiedziała ze strachem, patrząc na nich. Wolała nie mówić, że ona też nie jest bezpieczna ale ma różdżkę i umie się obronić przed czarodziejem i to jeszcze tak groźnym. A oni nie. -O czym mówisz skarbie? Zaprowadziła ich do salonu i usiedli na sofie. Hermiona opowiedziała im o areszcie i co Lucjusz krzyczał gdy jej groził. Oczywiście zmieniła to trochę mówiąc, że on chce się zemścić na niej, zabijając ich. Wystraszyli się tych słów, ale przestraszyło ich bardziej to, że ktoś groził ich córce. Nie mogli w to uwierzyć. Jak ktoś taki groźny może wyjść po czterech miesiącach za mordy, tortury i służeniu jakiemuś wariatowi.
-Oh, Hermiono!- Zawołała Jean z oczami pełnymi łez i przytulając się do dziewczyny. George siedział na kanapie i patrzył się na wyłączony telewizor z wściekłym wzrokiem. Wściekał się, bo jacyś kretyni w magicznym świecie nie potrafią utrzymać jakiegoś faceta w więzieniu na dożywocie. Hermiona w pewnym momencie odsunęła się lekko od płaczącej Jean i spojrzała na pana Granger'a smutnym wzrokiem. Wstała, usiadła koło niego i przytuliła. On odwzajemnił ojcowski uścisk.
-Wiecie, że będę was teraz chronić, prawda?
-Ale, Hermiono my sobie sami pora...- Nie dokończyła, bo panna Snape jej przeszkodziła.
-Nie. Nie chcę słyszeć, że sobie sami poradzicie, bo wiem, że tak nie jest. A poza tym muszę wam podziękować za te siedemnaście lat opieki nade mną, więc pozwólcie, że ja was ochronie przed ojcem Dracona.
-Tego Draco, który cię wyzywał. To jego ojciec?- Zapytał pan Granger.
-Tak, ale on się zmienił. Na wojnie pomagał Zakonowi, a nie Śmierociożercom. Na prawdę, on się zmienił.- Próbowała przekonać Georga, ale coś jej to nie wychodziło.
-A przeprosił cię przynajmniej?- Spojrzał badawczo na córkę, która się lekko zarumieniła. Wiedziała co teraz będzie.- Właśnie. Nie przeprosił dziewczyny, którą obrażał przez lata i myślał, że jak pomoże na wojnie przez te kilka godzin, to coś to zmieni! Mam nadzieję, że mu nie wybaczysz.
-Tato- drgnął lekko na to określenie, nie wiedział, że jeszcze to kiedyś usłysz z jej ust- wiesz, że ja zawsze przebaczam, prawda? No właśnie.- Powiedziała, gdy przytaknął.- I chyba wiesz, że nawet jakby mnie przeprosił to bym mu wybaczyła.- Uśmiechnęła się do niego, ale szybko dodała widząc jego wzrok.- Nie od razu bym mu wybaczyła. Musiałby się postarać.
-No dobrze.- Powiedział tylko i razem z uśmiechającą się przez łzy Jean, przytulili ich skarb.
-No ja już się będę musiała zbierać.- Tu spojrzała na zegar.- O zgrozo! Już siedemnasta! Jestem tu dwie godziny. Tata się pewnie martwi.- Powiedziała to, żeby jej rodzice pomyśleli, że to jakiś wspaniały człowiek jest jej ojcem, ale doskonale wiedziała, że na pewno się nie martwi o nią, bo wielki Severus Snape nie martwi się o nikogo, no może jednak trochę się martwi. Gdyby tak nie było to nie oświadczyłby jej, że będzie w Hogwarcie pod ochroną pod ochroną po wyjściu jego byłego szalonego przyjaciela z Azkabanu.
-No dobrze. Do widzenia, Hermiono. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.- Panna Snape tylko pokiwała twierdząco głową, po czym przytuliła się do mamy i taty i powiedziała:
-Przyjdę tu do was za dwa dni i ochronię was.
I teleportowała się do domu, żeby nie zdążyli zaprzeczyć.
Wylądowała w salonie, a jej tata przeglądał jakieś papiery i niektóre z nich wypełniał.
-Cześć tato, wróciłam.
-No nareszcie. Jeszcze trochę, a bym cię zaczął szukać.- Powiedział uśmiechając się trochę wrednie do niej przy ostatnim zdaniu. Mruknęła coś w odpowiedzi i poszła do siebie przebrać się w piżamę, składającą się z błękitnych szortów sięgających do ponad połowy uda i białą bluzkę z krótkim rękawem, zmyła lekki makijaż, który dzisiaj miała, czyli tylko tusz i błyszczyk i nakremowała twarz kremem nawilżającym. Po skończonych zabiegach zeszła na dół do kuchni, gdzie zrobiła sobie szybką kolację, nalała soku do szklanki i poszła do jadalni połączonej z salonem. Jej ojciec dalej siedział nad papierami.
-O której oni mają tu jutro być?- Zapytał, gdy Hermiona skończyła jeść kanapki i odłożyła pustą szklankę na stół.
-Nie wiem. Pewnie po południu. Albo nie. Nie wiem. Zobaczy się jutro.- Powiedziała i poszła odnieść naczynia do kuchni. Mimo, że w domu były skrzaty, nie lubiła ich wykorzystywać w takich błahych sprawach, które równie dobrze mogła zrobić sama. Wróciła do salonu, gdzie jej ojca już nie było. Zapewne skończył papierkową robotę i robi coś innego. Usiadła na kanapie i oglądała jakąś komedię co chwila zanosząc się śmiechem. Późnym wieczorem poszła spać.
Obudziła się o ósmej trzydzieści sześć, wstała i poszła do garderoby, z której wyciągnęła ubrania i poszła do łazienki. Zaczęła od kąpieli, bo wczoraj nie wzięła prysznica wieczorem i poszła spać, więc teraz nalała sobie do wanny wody i po jakiś trzydziestu minutach wyszła, wysuszyła się ręcznikiem, a włosy zostawiła mokre. Ubrała się w ładną, zwiewną zieloną sukienkę, która była zwykła prosta, ale na biuście były małe cekiny. Na nogi włożyła czarne szpilki, a przez ramię przełożyła czarną, małą torebkę. Zeszła na dół, zjadła z ojcem śniadanie przygotowane przez skrzaty i kiedy już kończyła posiłek, ktoś zadzwonił do drzwi.
-Pewnie Astoria i Pansy.- Mruknęła do niego, wstając i poszła otworzyć im drzwi. Miała rację to były dziewczyny, z tymi jak to określiła przybłędami.
Astoria miała na sobie czarne krótkie spodenki i niebieską bluzkę na ramiączkach, oraz czarne baleriny. Na głowie miała okulary przeciw słoneczne, a na twarzy lekki makijaż.
Pansy postawiła na niebieską spódnicę do kolan z wysokim czarnym stanem. Do spódnicy włożyła niebieską bluzkę, podobną do tej co miała Astoria, tylko ta miała grubsze ramiączka i była trochę ciemniejsza. Na nogach miała założone czarne niskie koturny z łańcuszkami z tyłu. Na głowie też miała okulary przeciwsłoneczne. Na twarzy też lekki makijaż. Na chłopaków nawet nie spojrzała, bo ich nie zapraszała, więc wpuściła ich do środka witając się tylko z dziewczynami udając, że Ślizgonów tu nie ma i zaprowadziła przyjaciółki na górę do pokoju. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Hermiona zapytała:
-Co oni tu robią? Miałyśmy iść same.
-No bo oni też jeszcze nie mają kupionych książek, a poza tym nie chcieli iść w przyszłym tygodniu, bo wiesz, ojciec Draco wtedy wychodzi. No i nie chcieli, żeby sam zaś siedział w domu z ognistą w ręce przed kominkiem.
-No i oni są naszymi przyjaciółmi.- Dodała Pansy.- I twoimi też.- Uśmiechnęła się do niej szeroko, ale szybko dodała widząc jej minę- No może Malfoy nie jest.
-Och, no dobrze. Poczekajcie tu, muszę się iść do końca ogarnąć.- One w odpowiedzi usiadły na łóżku Hermiony i patrzyły, jak ona idzie do łazienki. Panna Snape najpierw umyła zęby, a później zrobiła lekki makijaż składający się z tuszu, podkładu, jasnych cieni i różowego błyszczyku. Gotowa wyszła i razem z przyjaciółkami poszła na dół po chłopaków. Kiedy zeszły zobaczyły ich rozmawiających z ojcem Hermiony.
-Idziemy?- Przerwała ich cichą rozmowę. Chłopcy odwrócili się do nich i potwierdzili. Powiedzieli Severusowi "do widzenia" i wyszli nad basen i przeszli przez posesję. Sprawdzili, czy nikt ich nie podgląda i deportowali się prosto przed Bankiem Gringotta i skierowali się do wejścia, aby wziąć trochę pieniędzy na zakupy. Po około godzinie wyszli lekko wytrąceni z równowagi.
-Czy oni nie mogli nas podzielić po dwie osoby?! Było by szybciej! A oni nas wzięli całą grupą!- Piekliła się Astoria. Rzeczywiście, gobliny wzięli ich całą szóstką do wózka i tak załatwiali wszystko. Nie było to łatwe, ponieważ ich skrytki były porozrzucane po całych podziemiach. Diabłowi udało się nawet przysnąć po drodze mimo takiej prędkości, bo jego skrytkę załatwili na końcu. Teraz szli do księgarni Esy i Floresy po nowe egzemplarze ksiąg magii. Już mieli wchodzić, kiedy Hermiona która szła na samym początku zatrzymała się gwałtownie przez co w jej plecy uderzył Draco i panna Snape zachwiała się, ale Smok w odpowiedniej chwili złapał ja za nadgarstki i przytrzymał, żeby nie upadła. Gdy odzyskała równowagę wyszarpnęła się z uścisku i wpatrywała się w głąb księgarni. Spojrzeli w tamtą stronę co dziewczyna i zrozumieli o co chodzi. W dziale transmutacji stali Harry, Ginny i Ron, a z działu o eliksirach wyszli Molly i Artur Weasley'owie. Byli przyjaciele Hermiony wyczuwając, że ktoś na nich patrzy zwrócili jednocześnie głowy w tamtą stronę. Hermiona widząc to wiedziała, że nie może się odwrócić i odejść gdzieś indziej, więc weszła do środka, a dzwoneczek przy drzwiach zatrząsł się dając znak, że ktoś wszedł. I wtedy rodzice Rona i Ginny spojrzeli w tamtą stronę, ale panna Snape nie patrzyła na nich, tylko odwróciła się do Pansy i Astorii mówiąc coś czego oni nie dosłyszeli:
-No dobra ja ich zamierzam ignorować, więc wy też nie zwracajcie na nich uwagi, dobrze?- Zapytała widząc wredny uśmiech na twarzy Draco.
-Nic ci nie obiecuję. Zbyt dobra okazja na pośmianie się z nich.- Hermiona słysząc to przewróciła oczami i powiedziała:
-Dobra, chodźcie po książki i idźmy do Madame Malkin po nowe szaty.
I tak ruszyli najpierw po książki potrzebne na obronę przed czarną magią, czyli w całkowicie innym kierunku niż stali jej byli przyjaciele. Nie chciała z nimi rozmawiać. Ale jej plan nie wypalił, bo ledwo co doszli do potrzebnych im książek, a do tego działu weszły trzy osoby, które chciała unikać jak ognia. Ginny szła z przodu i patrzyła z tęsknotą na Hermionę. Bardzo brakowało jej przyjaciółki, później za nią szedł Harry z jak zawsze rozczochranymi czarnymi włosami, a jego twarz nie wyrażała nic. Koło niego szedł Ron. Jako jedyny miał wściekły wyraz twarzy. Hermiona wiedziała, że zaraz nastąpi tylko jedno. Kłótnia. I nie myliła się, Ginny już chciała coś powiedzieć, ale Ron jej nie pozwolił i warknął:
-Widzę, że dalej wolisz towarzystwo tych obślizgłych gadów niż nasze, tak?!
-Ale o co ci chodzi, Ron? Przecież sam mnie wywaliłeś za drzwi i powiedziałeś, że mnie nienawidzisz, więc nie wiem o co masz teraz pretensje! I nie obrażaj moich przyjaciół!- Hermiona już prawie krzyczała. W wejściu do działu zauważyła, stojących rodziców Rona i patrzących na nią i ślizgonów z obrzydzeniem.
-Przyjaciół?! Oni są twoimi przyjaciółmi?! Słuchaj, to z nami zawsze się przyjaźniłaś, to z nami zawsze rozwiązywałaś zagadki, i to my zawsze byliśmy z tobą, a oni przecież cię obgadywali! Zostaw ich i wróć do nas. A ojczulka też zostaw tak jak on niby ciebie siedemnaście lat temu.- To ostatnie powiedział już ciszej, bo ludzie zaczęli się im przyglądać.
-Tak, przyjaciół Ron!- Hermiona nie zamierzała mówić cicho.- Oni na pewno sami by sobie robili zadania! Przyjaźniłam się z wami, bo nie miałam wyboru! Wy ze mną rozwiązywaliście zagadki?! Serio, Ron? To ja zawsze za was je rozwiązywałam! Może i mnie obgadywali, ale im wybaczyłam, i nie żałuję! Nie wrócę do was. A ojciec na prawdę mnie zostawił siedemnaście lat temu, bo moja matka umarła i nie umiał sobie sam poradzić z wychowaniem niemowlęcia i musiał mnie oddać do adopcji mugolom!- Krzyczała na nich i patrzyła z bólem w oczach, że nie chcą jej uwierzyć.
-Hermiona, przefarbowałaś się?- Zapytała Ginny, zauważając zmianę w wyglądzie jej byłej przyjaciółki.
-Nie, nie przefarbowałam się. Tak wyglądam naprawdę, bo tata mi zmienił wygląd jeszcze przed oddaniem mnie do adopcji.- Wyjaśniła im i już chciała odejść gdy zobaczyła, że Ginny powstrzymuje łzy.- Czemu płaczesz?
-No bo, ja tęsknię i chcę się z tobą przyjaźnić tak jak dawniej.
-Gin! Co ty wyprawiasz?! Przecież ona nas chce porzucić!- Wrzeszczał Ron na siostrę.
-To ty ją porzuciłeś, nie ja! Ja tęsknię za przyjaciółką! Hermiono wybaczysz? Proszę.- Z ostatnimi słowami spojrzała na przyjaciółkę błagalnie. Hermiona widziała w oczach Gin szerość, więc odpowiedź była prosta.
-Tak, Gin, wybaczam ci.- Po chwili poczuła ciężar panny Wesley na swoich ramionach i oddała uścisk. - No, a teraz musimy dokończyć zakupy.- Uśmiechnęła się do Ginny. Wreszcie nie będzie cierpieć po stracie bliskiej jej osoby.
-Mogę iść z wami, mam już wszystko zebrane, tylko muszę jeszcze zapłacić.
Hermiona odwróciła się do przyjaciółek. Mało ją interesowały słowa chłopaków, nie zapraszała ich, więc nie mają nic do gadania. Dziewczyny się zgodziły bez żadnych słów. Ruda odwróciła się do rodziców, a ci się zgodzili, żeby szła z Hermioną i jej przyjaciółkami, ale zanim odeszli, Molly i Artur podeszli do nich.
-Hermiono, przepraszamy cię za nasze zachowanie. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie, więc mamy nadzieję, że nam wybaczysz tak, jak Ginny.- Mówiła Molly patrząc ciągle w oczy dziewczyny.
-Jasne, że wam wybaczam, ale teraz już musimy się spieszyć, bo muszę zdążyć przed kolacją, nie chcę jeszcze zarobić szlabanu na koniec wakacji.
-Oczywiście, bawcie się dobrze.
I odeszli po książki Ginny i zaczęli robić swoje zakupy.
-Weasley, przepraszam cię za te wszystkie lata.- Powiedziała Astoria mając nadzieję, że jej wybaczy.
-I ja też przepraszam.- Dodała Pansy.
-Wybaczam.- Odparła z uśmiechem rudowłosa.
Najpierw zrobili zakupy w księgarni, a później poszli po nowe szaty. Ze zdziwieniem zauważyli, że mają mieć jeden strój wyjściowy. Chłopcy garnitury, a dziewczęta suknie. I poszli po potrzebne rzeczy, zastanawiając się, co Dumbledore wymyślił tym razem. Po dokonaniu zakupów, poszli coś zjeść, a później poszli uzupełnić ingrediencje na eliksiry. Po zakończonych zakupach, Hermiona z Ginny, Pansy i Astorią aportowały się przed dom panny Snape. Gin zaparło dech w piersiach widząc dom Hermiony. Severus nieco się zdziwił na widok Rudej, ale nic nie powiedział tylko poszedł do gabinetu. Hermiona zaprowadziła przyjaciółki do pokoju i tam spędziły cały wieczór plotkując. Pan i As zprzyjaźniły się z młodą Weasley. Ginny nie wróciła na noc do domu. Wysłała mamie wiadomość, że będzie nocować u Hermiony. Pansy i Astoria też zostały, ale nie pisały nic rodzicom twierdząc, że jutro im to wyjaśnią.
Rano po śniadaniu dziewczyny wróciły do siebie, a Hermiona poszła do adopcyjnych rodziców. Zgodnie z obietnicą, nałożyła na ich dom różne zaklęcia maskujące, tak że żaden czarodziej nie widział ich domu tylko ruiny, tak jak mugole widzą Hogwart. Tylko ona widziała, że oni tam są. Po południu wróciła do domu i spakowała już najpotrzebniejsze rzeczy do kufra.
Tydzień minął jej spokojnie. Rankiem trzy dni przed rozpoczęciem roku, zeszła w piżamie na dół z uśmiechem na ustach. Ten spokój został zakłócony przez rozmowę z jej ojcem.
-Lucjusz dzisiaj wychodzi po południu.- Te słowa sprawiły, że jej łyżka spadła z łoskotem na podłogę. Zupełnie zapomniała, że on ma wyjść. Jej rozmyślania zostały zakończone przez dalsze słowa ojca:- Draco będzie tu mieszkał do rozpoczęcia roku, czyli trzy dni. Mam nadzieję, że się nie pozabijacie. Jestem jego ojcem chrzestnym i muszę go chronić jak coś się stanie.- Hermiona miała otwarte oczy i usta ze zdumienia. Nim zdołała coś powiedzieć do kuchni wszedł Draco Malfoy z kufrem i uśmiechnął się wrednie do Hermiony, ta zaś spiorunowała go wściekłym wzrokiem i wyszła z jadalni głośno trzaskając drzwiami swojej sypialni.
-To normalne, jak się wkurzy.- Mruknął Severus do Draco i zaprowadził go do jego tymczasowej sypialni, która znajdowała się koło pokoju Hermiony. Oj, ale się wścieknie jak się dowie, pomyślał. Te trzy dni będą wspaniałe dla niego, bo będzie mógł ją do woli wyprowadzać z równowagi.
ROZDZIAŁ CHRONIONY PRAWAMI AUTORSKIMI!
______________________________________________________________________________
I JAK SIĘ PODOBAŁO? NAPISZCIE W KOMENTARZU CO O TYM SĄDZICIE, I CZY TO Z DRACO TAK MOŻE BYĆ, BO MAM INNĄ WERSJĘ, CO DO JEGO ZAMIESZKANIA.
PROSZĘ O KOMENTARZE I POZDRAWIAM,
Magda Black