czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 2

JAK WIDZICIE JEST JUŻ DRUGI ROZDZIAŁ. ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA ;)
__________________________________________________________________________________
- Czarodziej, który oddał nam cię siedemnaście lat temu miał na imię Severus Snape.
Ze słowami wypływającymi z ust mężczyzny, Hermionie Granger zawalił się cały świat.
Hermiona wbiegła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Nie wierzyła, że jej nie powiedzieli. Ona jest czarownicą czystej krwi? Severus Snape jest jej ojcem? Jak to możliwe? Czy Mistrz Eliksirów wiedział, że jest jego córką? Jeżeli tak to czemu nie powiedział? Miała mętlik w głowie. Pakowała wszystkie swoje rzeczy z takim pośpiechem, jakby to była ostatnia rzecz jaką zrobi w swoim życiu. Gdy skończyła zmniejszyła bagaż do wielkości pudełka od zapałek, schowała go do torebki razem z różdżką i telefonem.
Hermiona bardzo się zmieniła zaczęła o siebie bardziej dbać. Teraz się maluje, ma wyprostowane włosy, które opadają jej do połowy pleców. Ubiera się bardziej jak kobieta. Zaokrągliła się tam gdzie trzeba. Stare ubrania wyrzuciła i zastąpiła nowymi. W szafie mogła znaleźć: buty na szpilkach, baleriny, sukienki, ładne bluzki, spodnie, spódnice. A w kosmetyczce różne pudry, podkłady, szminki, błyszczyki, tusze, kredki do oczu, cienie do powiek i róże do policzków. W szafie nie miała już za bardzo miejsca i w pewnym momencie musiała zastosować zaklęcie zmniejszająco  -zwiększające, bo w innym razie nie dała by rady zamknąć drzwi. Przed wyjściem z pokoju przebrała się w niebieską sukienkę bez ramiączek do kolan, przezroczyste białe bolerko i czarne szpilki. Oczy podkreśliła eyelinerem, maskarą wytuszowała rzęsy, usta pomalowała sobie beżową szminką, a na twarz dała podkład i puder. Wyglądała pięknie. Gdy już się ubrała zeszła na dół.Poszła do kuchni gdzie na krześle siedziała jej "matka" przytulana przez "ojca". Położyła koło niej klucze i już była przy drzwiach od kuchni gdy dotarł do niej głos Jean:
-Co zamierzasz teraz zrobić, po dowiedzeniu się prawdy?- spytała słabym głosem.
-Ciebie to nie powinno interesować- odpowiedziała zimnym nieprzyjemnym głosem i wyszła trzaskając drzwiami wejściowymi. Stanęła przed domem i popatrzyła na niego. To tutaj się wychowywała, tutaj dowiedziała się, że jest czarownicą. Ale jaką? Powiedziano, że jest mugolskiego pochodzenia, a tak naprawdę to przez cały czas była i jest czystej krwi. Pierwsze kłamstwo! Drugie to to, że mówiła do nich mamo, tato, a oni do niej córeczko, księżniczko. Kłamstwo! 17 lat ją okłamywali. Bo co? Myśleli, że się nie dowie? Ha! Dowiedziała się i co? Teraz ich nienawidzi. Wolałaby znać prawdę już dawno. Stała tak chwilę, popatrzyła się czy ktoś się jej nie przygląda i jak stwierdziła, że nikt na nią nie patrzy teleportowała się do Hogwartu. Nie wiedziała gdzie Snape mieszka. Może tutaj jest jego miejsce zamieszkania? Weszła przez bramę szkoły i skierowała się na błonia. Właśnie przechodziła koło chatki Hagrida gdzie nagle się zatrzymała. Może go odwiedzę, powiem mu wszystko, być może mi powie gdzie mój ojciec mieszka? Pomyślała sobie. Podeszła i zapukała. Jednak nikt nie otworzył. Tak więc poszła do szkoły. Przemierzała korytarze, gdzie zauważył ją ten, z którym chciała się spotkać i porozmawiać,
-O! Panna Granger. Co pani tu robi? Przecież są wakacje.- powiedział i podszedł do niej i spojrzał jej w oczy z wredną miną, ale gdy zobaczył, że jest zrozpaczona i wściekła zarazem cofnął się o krok.
-Chciałam z...- tu się zawahała. Nie wiedziała czy powinna go nazwać tato czy pan.- panem porozmawiać. Mogę?- odpowiedziała łamiącym się głosem. Snape słysząc jakim głosem mówi do niego dziewczyna zapytał:
-A o czym to pani chciała by ze mną rozmawiać?
-A o tym- odpowiedziała i zaczęła szukać czegoś w torebce. Mistrz Eliksirów patrzył na nią z ciekawością. W końcu powiedziała i podała mu to co szukała- Tato- Severus popatrzył zdziwiony na nią i wziął kartkę do reki. Prawda taka, że przed wyjściem od Granger'ów zabrała ze sobą akt na dowód, że on jest jej ojcem. Patrzyła na niego z kamienną twarzą. Widziała szok malujący się na jego twarzy gdy to czytał. Jak ona się do cholery dowiedziała? Taka myśl pojawiła się w jego głowie. Spojrzał na nią i powiedział:
-Chodź- rzucił w stronę Hermiony i udali się bez słowa do lochów. Severus szedł nic nie mówiąc i wpatrywał się w dokument, który przyniosła ze sobą dziewczyna. Nie wiedział czy powinien ją nazwać swoją córką. Ona szła za nim i stukot jej obcasów roznosił się po korytarzach odbudowanego po wojnie zamku. On nie zwracał uwagi na hałas wytwarzany przez jej buty. Właśnie mieli wchodzić do jego komnat, gdy ktoś ich zatrzymał.
-Severusie co się dzieje? Czemu panna Granger wchodzi do ciebie w takim stroju?- zapytała Minerwa McGonagall.
-To strój letni, Minerwo, a poza tym później ci wyjaśnię, ponieważ muszę porozmawiać z panną Granger i coś jej wyjaśnić- odpowiedział
-Aha, ale później przyjdź do mnie. Będę u Albusa- powiedziała i poszła. Hermiona patrzyła za nią, aż zniknęła za zakrętem i weszła do gabinetu ojca. Gdy usiedli Severus zapytał:
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki- odparła i czekała, aż na jakiekolwiek wytłumaczenia, przeprosiny, ale on tylko siedział i się na nią patrzył.
Była w ciemnym, ale ciepłym pomieszczeniu. Wszystko było w barwach Slytherinu. Po lewej od wejścia stała spora biblioteczka, na której znajdowało się wiele tomów o eliksirach. Po prawej był kominek przed nim mały stolik, a za nim czarna skórzana kanapa. Po bokach stolika były dwa fotele z tego samego zestawu co sofa. Koło cały czas palącego się kominka były drzwi. Jedne zapewne prowadziły do sypialni, a drugie do klasy Severusa. Biurko stało po środku pomieszczenia, a przed nim ciemnozielony fotel, na którym siedziała Hermiona. Na podłodze  był położony ciemnobrązowy dywan. Całość miała tajemniczy charakter. Snape patrzył na nią z przepraszającym wyrazem twarzy.
-Czy.. czy ty wiedziałeś, że to ja jestem twoją córką?- jako pierwsza postanowiła się odezwać panna Granger/Snape. Nie umiała już znieść tej ciszy pomiędzy nimi.
-Tak. Bo wiesz dopiero w lipcu przed wojną poskładałem ze sobą wszystkie fakty. Ale zacznę od początku.- teraz Hermiona myślała, że ma Deja-Vu  sprzed prawie dwóch godzin. Mistrz Eliksirów zaczął mówić- 17 lat temu kiedy moja żona. Tak miałem żonę- dodał widząc jej zaskoczenie na twarzy. Zaśmiał się cicho widząc jej reakcję, że kiedyś brał ślub. Nie spodziewała się, że on miał kiedyś małżonkę. Myślała, że jej matka tylko powiedziała Snape'owi, że jest w ciąży, a tu taka niespodzianka. Ocknęła się z zamyślenia gdy jej ojciec zaczął mówić.- 17 lat temu, kiedy moja żona była na porodówce i rodziła ciebie byłem przy niej, ale w pewnym momencie pojawiły się jakieś powikłania i kazali mi wyjść z sali. Tak więc wyszedłem. Po bardzo długich i ciężkich trzech godzinach z porodówki wyszedł lekarz. Powiedział mi, że dwie godziny temu moja żona urodziła mi piękna i zdrową córkę. Spytałem się dlaczego nie powiedzieli mi tego te dwie godziny temu, a on mi powiedział, że twoja matka zmarła jak trzymała cię na rękach. Powiedział też, że nie udało jej się uratować.- widziała w jego oczach łzy, ale nie pozwolił im wypłynąć. Był silny. Kontynuował- Kilka dni później odebrałem cię ze szpitala. Przez jakiś czas próbowałem się tobą zająć, ale nie potrafiłem. Tak więc oddałem cię do adopcji. Pojawiła się rodzina, która nie mogła mieć dzieci. Tak więc podpisaliśmy akt i powiedziałem, że nie chce tam podawać swojego imienia, ponieważ nie chciałem, żebyś się dowiedziała, ale niestety stało się inaczej. Chcesz wiedzieć jak twoja mama miała na imię?- spytał niepewnie i tak też na nią spojrzał. Płakała. Po raz kolejny dzisiaj. Płakała, bo zdobiło jej się żal, że jej matka nie żyje, bo umarła po urodzeniu jej. Płakała, bo widziała okropny smutek w oczach jej ojca. W pomieszczeniu unosiła się okropna smutna atmosfera. Gdy usłyszała jego pytanie tylko skinęła głową, że tak, nie umiała nic powiedzieć, przeszkadzała jej w gardle okropna gula.-Tatiana. Kochałem ją i nadal kocham.- Po tych słowach wstał i podszedł do baku i nalał sobie Ognistej Whisky- Na pewno nie chcesz?- zapytał patrząc na nią.
-Teraz już chcę- odpowiedziała słabym głosem i wzięła od niego szklankę alkoholu. On się zaśmiał, a ona popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Twoja matka by mnie zabiła gdyby zobaczyła, że daję alkohol dziecku.- wyjaśnił po chwili. Hermiona słysząc to zaśmiała się.- Jak to znalazłaś?- zapytał i wskazał na akt.
-Była kolacja i nagle mój nieprawdziwy ojciec powiedział, żebym poszukała jakiś dokumentów w jego szafce. No to poszłam do ich sypialni i szukałam to czego chciał, ale zamiast przynieść inne dokumenty przyniosłam to.- tu wskazała na papier, przez który dowiedziała się prawdy. Snape słysząc "nieprawdziwy ojciec" uśmiechnął się do niej.
-To ty mnie nie chciałeś? - Zapytała po chwili ciszy.
-ale o czym ty mówisz? - Nie rozumiał o co jej chodzi.
-No o tej adopcji. Oddałeś, bo mnie nie chciałeś? - Powiedziała tak cicho, ale i tak to usłyszał.
-Chciałem, ale nie wiedziałem, jak się zająć małym dzieckiem. Przecież byłaś taka mała, bałem się że coś ci zrobię. - Przyznał patrząc na nią. Hermiona spojrzała na niego i po chwili krzyknęła:
-Jasne nie wiedziałeś, jak się zająć małym dzieckiem, ale jak byłeś szpiegiem Voldemorta to jakoś wiedziałeś jak wykonać najtrudniejsze zadania, a dziecko lepiej oddać, bo nie dało się inaczej! Stchórzyłeś, bo bałeś się odpowiedzialności, jaka płynie z wychowywania dziecka! Gdybyś nie był tchórzem to...- Nie dokończyła, bo ktoś wszedł do środka ktoś o stalowych oczach, którymi uwiódł już nie jedną kobietę. W drzwiach stał Draco Malfoy.




TU MACIE SUKIENKĘ HERMIONY:





TU MACIE BOLERKO HERMIONY:





A TU SĄ SZPILECZKI HERMIONY:

___________________________________________________________________________________OTO ROZDZIAŁ 2. NA POCZĄTKU CHCIAŁAM NAPISAĆ DWIE CZĘŚCI TEGO ROZDZIAŁU, ALE JEDNAK ZREZYGNOWAŁAM. SKOŃCZYŁAM W TYM MOMENCIE, BO TAK CHCIAŁAM. ROZDZIAŁY MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO DWA TYGODNIE, ALE NICZEGO NIE OBIECUJĘ :* KOLEJNY DOPIERO ZACZNĘ PISAĆ. TAK WIĘC ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I PAMIĘTAJCIE O ZASADZIE: CZYTAM-KOMENTUJĘ. POZDRAWIAM I PODAWAJCIE MNIE DALEJ.


                                                                          czytam=komentuje
                                                                          do 5kom=rozdział3


ROZDZIAŁ STRZEŻONY PRAWAMI AUTORSKIMI 

wtorek, 9 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 1

    W pewien lipcowy wieczór brązowooka Gryfonka siedziała na ganku z kubkiem malinowej herbaty i rozmyślała nad tym co miało miejsce ponad miesiąc temu. Wygrali wojnę. Harry pokonał Voldemorta, odzyskali Hogwart, wysłali większość Śmierciożerców do Azkabanu. Nikt już nie miał strachu w oczach. Ona, Hermiona znalazła rodziców w Australii i odczarowała, teraz znów mieszkają razem w domu w Londynie. Na początku było trudno, ponieważ nie chcieli rozmawiać z nią za to co zrobiła, ale później zrozumieli, że to dla ich dobra.
Hermiona po wojnie zaczęła chodzić z Ronem i razem rozpoczęli poszukiwania rodziców panny Granger. Najpierw zaczęli szukać w Sydney, gdzie im się powiodło.Rodzice Hermiony mieszkali w małym domku przy plaży. Gdy tylko Jean i George wyszli Ron i Hermiona weszli do środka i czekali, aż wrócą. Gdy przyszli z zaskoczeniem i strachem patrzyli na przybyszy. Kim oni są? Po co przyszli? A co jeżeli coś ukradli? Myślał gorączkowo pan Granger zaś za to mama Hermiony już chciała sięgać po telefon, aby zadzwonić na policję, ale przerwał jej głos swojej córki:
-Nie proszę, nie dzwonić na policję. Zaraz wyjaśnimy co tu robimy.- zaprzeczyła szybko brązowowłosa.
-No ja myślę, że wytłumaczysz- powiedziała jej matka trzymając w dłoni telefon, aby w razie potrzeby jednak wezwać policję.
-Ron zaczynamy.- powiedziała cicho Hermiona. Rudy wstał i stanął obok swojej dziwczyny i oboje wyciągnęli różdżki i skierowali je w stronę rodziców Hermiony. Ci zaś patrzyli na nich jak na wariatów.- Memoriam Revocet.-powiedzieli razem i chwilę później starsi ludzie mieli oczy zasłonięte mgłą, aby następnie patrzyć na córkę i jej chłopaka.
-Co tu się dzieje Hermiono? Gdzie my jesteśmy?- pytała matka gryfonki.
-Jak wrócimy do Londynu to wam wyjaśnię. -Powiedziała i patrzyła jak się pakują i chwilę później teleportują się do ich domu w Wielkiej Brytani.
Wieczorem Hermiona opowiedziała rodzicom dlaczego wymazała im pamięć i wysłała do Australii, o tym jak wygrali wojnę, jak razem z Harry'm i Ronem szukali Horkruksów. Gdy skończyła opowiadać całą swoją przygodę spojrzeli na nią i zaczęli na nią krzyczeć, że mogła tego nie robić i załatwić im inną ochronę, a nie wysyłać na drugi koniec świata.
-Ale mamo, tato to było dla waszego dobra- powiedziała płaczliwie Hermiona i patrzyła na nich płaczliwym wzrokiem.

-Oj dobrze córciu, już dobrze. Nie gniewamy się już z mamą. Prawda Jean?- Zpaytał podchodząc do córki i ją przytulając, a gdy matka Hermiony przytaknęła też przytuliła swoją córkę.
    Siedziała tak długo pogrążona we własnych myślach, że nie zauważyła kiedy dosiadła się do niej mama. Pogłaskała swoją córkę po ręce dając znać, że jest przy niej. Panna Granger otworzyła oczy i spojrzała na matkę z uśmiechem. Kobieta odwzajemniła gest w stronę swojego jedynego dziecka. Jean była kobietą przed czterdziestką, miłą z niebieskimi oczami i burzą loków, które odziedziczyła po niej Hermiona. Na twarzy miała kilka drobnych zmarszczek, ale nawet z nimi była piękna. Ubrana w zwykłą niebieską bluzkę z krótkim rękawem i czarną spódnicę do kolan prezentowała się dość ładnie, idealnie by zasiąść przy kolacji z rodziną.
-Chodź córciu. Tata czeka na kolację, bo sam nie może sobie zrobić.- powiedziała z jeszcze większym uśmiechem na wspomnienie gdy kazała swojemu mężowi usmażyć kotlety, ale ten zamiast je dobrze przygotować spalił je. Pamięta ten moment jakby to wydarzyło się zaledwie wczoraj, chociaż tak było.
-Masz rację, lepiej chodźmy. Nie chcę, żeby nasze gofry skończyły tak jak kotlety.- Powiedziała wybuchając śmiechem. Jean widząc reakcję Hermiony także zaczęła się śmiać. W takim stanie weszły do kuchni gdzie siedział już George Granger patrząc na swoją córkę i żonę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Starszy mężczyzna ubrany był w zwykłą białą bluzkę i czarne jeansy. Na jego twarzy widniało zaledwie kilka zmarszczek, które dodawały mu uroku, ale nie postarzały, aż tak bardzo. Jego brązowe włosy nie zmatowiały, a oczy tego samego koloru nie straciły blasku mimo minionych wydarzeń.
-Okay, nie wiem o co wam chodzi, ale jestem głodny i proszę cię kochanie zrób już te gofry chyba, że chcecie mieć spaloną kolację- dodał z lekkim uśmiechem. Kobiety znów wybuchły śmiechem, a pan Granger nie wiedział, że właśnie o tym incydencie z wczoraj rozmawiały.
-Dobrze, tatku już się bierzemy za robotę.- powiedziała ze słodkim uśmieszkiem Miona i zagłębiła się ze swoją matką w kuchni, gdzie przyrządzały jedzenie. Zajęło im to zaledwie piętnaście minut, ponieważ panna Granger pomagała trochę swoją magią. I tak zadowoleni jedli, rozmawiali ze sobą i wspominali dawne czasy, dopóki pan domu sobie coś przypomniał.
-Córeczko, przyniesiesz mi z mojej szuflady dokumenty naszych pacjentów, bo skoro wróciliśmy to wypadało by wrócić do pracy. A muszę to uzupełnić do jutra.- Powiedział i uśmiechnął się do córki. Ta wstała i powiedziała:
-Jasne tatku, już idę.- skierowała się do sypialni rodziców. Pomieszczenie było w kształcie kwadratu. Na środku stało wielkie małżeńskie łóżko, a po jego dwóch stronach szafki nocne. Obok niego było okno, a po prawej od wejścia stała wielka szafa, a po lewej znajdowały się drzwi do łazienki. Na podłodze był włochaty biały dywan. Pokój był urządzony bardzo ładnie, i co ważne był duży. Hermiona skierowała swe kroki do szafki nocnej ojca i zaczęła szukać odpowiednich dokumentów, aż jej wzrok przykuł jakiś inny papier. Wzięła go i zaczęła czytać. Gdy już to zrobiła łzy zaczęły spływać jej po policzkach jak woda z wodospad. Dokument był nieco poblakły, drukowany, a nie pisany pismem jej rodziców. Miał kilka kartek, ale na głównej stronie widniał duży, czarny napis:
                                                      AKT ADOPCYJNY
Hermiona nie mogła uwierzyć, że jest adoptowana. Dlaczego nikt mi nie powiedział? Czemu akurat ja? Dlaczego? Kim są moi prawdziwi rodzice? Takie pytania przelatywały jej przez głowę. Teraz wiedziała tylko jedno: musi porozmawiać z rodzicami. Nie to niebyli jej rodzice tylko zupełnie obcy dla niej ludzie. Na akcie nie było napisanego nazwiska jej rodziców,  więc szybko wstała i wyszła z pokoju nadal ze łzami w oczach i na policzkach. Trzasnęła drzwiami i pobiegła do kuchni, gdzie wesoło rozmawiali jej przybrani rodzice. Gdy tylko stanęła w progu obydwoje popatrzyli na nią. George'owi, aż gofr wypadł z ręki, kiedy jego córeczka stanęła w progu ze łzami w oczach. Jean wstała i podeszła do córki.
-Kochanie, co ci jest?- spytała z troską jej "matka"
-Tylko nie kochanie- odpowiedziała spokojnie Hermiona.
-Dlaczego?- zapytał George
-Czy to prawda?- zapytałai rzuciła na stół akt adopcyjny. Jean widząc co odkryła ich córka nie mogła uwierzyć. Tak samo jej mąż nie mógł w to wszystko uwierzyć.
-Tak, to prawda.- powiedziała zrozpaczona starsza kobieta.
-Dlaczego... dlaczego nic mi nie powiedzieliście?- zapytała Hermiona.
-Powiem wszystko od początku. 17 lat temu ja i twój tata staraliśmy się o dziecko, ale się nie udawało, więc poszliśmy na badania. Z wyników wyszło, że nie mogę mieć dzieci. Tak więc poszliśmy do domu dziecka i złożyliśmy pismo o adopcję. Kilka dni później zadzwonił do nas pewien mężczyzna i powiedział, że ma dziecko, ale nie nadaje się na rodzica, a nikt mu nie pomoże, bo jego żona zmarła przy porodzie. I tak poszliśmy do szpitala i podpisaliśmy akt, ale twój prawdziwy ojciec nie chciał w dokumentach napisać kim jest. Został anonimowy. Ale pozwoliliśmy mu dać ci imię. Wybrał Hermiona, bardzo piękne imię. Wróciliśmy do domu i tak cię wychowywaliśmy przez 17 lat. Oczywiście wiedzieliśmy, że jesteś czarownicą.- mówiąc to ostatnie Jean nie wiedziała, że wywoła to burzę.
-Wiedzieliście?! I mi nie powiedzieliście?! Dlaczego?!- zaatakowała panna Granger swoją "matkę"
-Nie chcieliśmy ci tego mówić. Myśleliśmy, że skoro jesteś adoptowana to nie przyślą ci listu z Hogwartu, ale stało się przeciwnie.- powiedziała z pokorą pani Granger- i nie jesteś czarownicą mugolskiego pochodzenia. Jesteś czystokrwista- Hermiona nie wierzyła w to, co słyszy. Ona czystej krwi? Jak?.- Nie powiedzieliśmy ci bo myśleliśmy, że nie znajdziesz tego,a poza tym dziwne by to było, przecież mieszkasz z mugolami. Przepraszamy. Hermiona, skarbie posłuchaj... My wiesz, tata i ja...
- Jak śmiecie? Okłamywaliście mnie przez całe moje życie. Skazywaliście na wyśmiewanie przez moich wrogów, przez tych podłych Ślizgonów, a równie dobrze mogę do nich należeć? Kim oni są? Kim są moi rodzice? - Hermiona złapała się za ramiona i upadła na podłogę. To wszystko za bardzo ją przytłaczało.
- Kochanie, musisz zrozumieć, że obiecaliśmy, to tak, jak... Nie wiem, co mamy ci powiedzieć, córeczko. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że się tego dowiesz. - Jean podeszła do niej i wyciągnęła rękę, ale widząc spłoszoną minę córki, cofnęła ją.
- Powiedzcie mi, proszę. - Powiedziała tak cicho, że prawie niesłyszalnie, ale w głowie państwa Granger odbijało się to niczym echo.
- Hermiono. - Teraz Georg zabrał głos, patrząc na nią jakoś smutno i ciężko. Teraz nie wyglądał na dentystę w średnim wieku. W jednej chwili jego skóra poszarzała, zmarszczki pogłębiły się, a ciemne oczy straciły blask. - To, że Jean cię nie urodziła, nie oznacza, że nie jesteś naszą córką. Kochamy cię niezależnie co zrobisz.
- Ja chcę tylko wiedzieć. - Wstała na chwiejnych nogach i spojrzała twardo na swoich rodziców. - Obiecuję, że nie zrobię niczego głupiego, tylko powiedzcie mi, błagam. - Po jej rumianych policzkach spłynęły kolejne łzy, a Jean wybiegła z kuchni, nie umiała wytrzymać tej całej sytuacji. Chwilę patrzyli za nią w ciszy, a potem przybrany ojciec dziewczyny westchnął głośno i przeczesał swoje włosy odchylając głowę do tyłu.
- Czarodziej, który oddał nam cię siedemnaście lat temu miał na imię Severus Snape.
Ze słowami wypływającymi z ust mężczyzny, Hermionie Granger zawalił się cały świat. 

___________________________________________________________________________________ OTÓŻ I JEST PIERWSZY ROZDZIAŁ. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBAŁ :D. KOLEJNY BĘDZIE DŁUŻSZY.
                                                     

                                                                 czytam=komentuje
                                                                 3kom= rozdział 2



ROZDZIAŁ STRZEŻONY PRAWAMI AUTORSKIMI

wtorek, 2 grudnia 2014

PROLOG

    Koniec wojny. Nareszcie cały ten koszmar się skończył. Nikt nie musiał myśleć nad tym jakie będzie jutro, czy przeżyją kolejny dzień. Już nie będzie zasypiania ze strachem, że w każdej chwili do jej domu mogą wtargnąć Śmierciożercy. Wszyscy nareszcie są szczęśliwi, zwłaszcza trójka nastolatków, dzięki którym wygrali tę wojnę, Pokonali Voldemorta raz na zawsze. Właśnie teraz rozmawiali, śmiali się, lecz nie wiedzieli, że to wszystko zmieni się już za niedługo. Dla najlepszej uczennicy Hogwartu całe życie zmieni się za kilka tygodni, a to przez jeden dokument, który zadecyduje o wszystkim co stanie się z nią i jej przyjaciółmi...


___________________________________________________________________________________CZEŚĆ WSZYSTKIM. PROLOG WIEM KRÓTKI, ALE ZA TO ROZDZIAŁY BĘDĄ DŁUŻSZE NIŻ W TAMTEJ TEMATYCE. 

                                                             czytam=komentuje
                                                                5kom=rozdział



PROLOG STRZEŻONY PRAWAMI AUTORSKIMI