__________________________________________________________________________________
- Czarodziej, który oddał nam cię siedemnaście lat temu miał na imię Severus Snape.
Ze słowami wypływającymi z ust mężczyzny, Hermionie Granger zawalił się cały świat.Hermiona wbiegła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Nie wierzyła, że jej nie powiedzieli. Ona jest czarownicą czystej krwi? Severus Snape jest jej ojcem? Jak to możliwe? Czy Mistrz Eliksirów wiedział, że jest jego córką? Jeżeli tak to czemu nie powiedział? Miała mętlik w głowie. Pakowała wszystkie swoje rzeczy z takim pośpiechem, jakby to była ostatnia rzecz jaką zrobi w swoim życiu. Gdy skończyła zmniejszyła bagaż do wielkości pudełka od zapałek, schowała go do torebki razem z różdżką i telefonem.
Hermiona bardzo się zmieniła zaczęła o siebie bardziej dbać. Teraz się maluje, ma wyprostowane włosy, które opadają jej do połowy pleców. Ubiera się bardziej jak kobieta. Zaokrągliła się tam gdzie trzeba. Stare ubrania wyrzuciła i zastąpiła nowymi. W szafie mogła znaleźć: buty na szpilkach, baleriny, sukienki, ładne bluzki, spodnie, spódnice. A w kosmetyczce różne pudry, podkłady, szminki, błyszczyki, tusze, kredki do oczu, cienie do powiek i róże do policzków. W szafie nie miała już za bardzo miejsca i w pewnym momencie musiała zastosować zaklęcie zmniejszająco -zwiększające, bo w innym razie nie dała by rady zamknąć drzwi. Przed wyjściem z pokoju przebrała się w niebieską sukienkę bez ramiączek do kolan, przezroczyste białe bolerko i czarne szpilki. Oczy podkreśliła eyelinerem, maskarą wytuszowała rzęsy, usta pomalowała sobie beżową szminką, a na twarz dała podkład i puder. Wyglądała pięknie. Gdy już się ubrała zeszła na dół.Poszła do kuchni gdzie na krześle siedziała jej "matka" przytulana przez "ojca". Położyła koło niej klucze i już była przy drzwiach od kuchni gdy dotarł do niej głos Jean:
-Co zamierzasz teraz zrobić, po dowiedzeniu się prawdy?- spytała słabym głosem.
-Ciebie to nie powinno interesować- odpowiedziała zimnym nieprzyjemnym głosem i wyszła trzaskając drzwiami wejściowymi. Stanęła przed domem i popatrzyła na niego. To tutaj się wychowywała, tutaj dowiedziała się, że jest czarownicą. Ale jaką? Powiedziano, że jest mugolskiego pochodzenia, a tak naprawdę to przez cały czas była i jest czystej krwi. Pierwsze kłamstwo! Drugie to to, że mówiła do nich mamo, tato, a oni do niej córeczko, księżniczko. Kłamstwo! 17 lat ją okłamywali. Bo co? Myśleli, że się nie dowie? Ha! Dowiedziała się i co? Teraz ich nienawidzi. Wolałaby znać prawdę już dawno. Stała tak chwilę, popatrzyła się czy ktoś się jej nie przygląda i jak stwierdziła, że nikt na nią nie patrzy teleportowała się do Hogwartu. Nie wiedziała gdzie Snape mieszka. Może tutaj jest jego miejsce zamieszkania? Weszła przez bramę szkoły i skierowała się na błonia. Właśnie przechodziła koło chatki Hagrida gdzie nagle się zatrzymała. Może go odwiedzę, powiem mu wszystko, być może mi powie gdzie mój ojciec mieszka? Pomyślała sobie. Podeszła i zapukała. Jednak nikt nie otworzył. Tak więc poszła do szkoły. Przemierzała korytarze, gdzie zauważył ją ten, z którym chciała się spotkać i porozmawiać,
-O! Panna Granger. Co pani tu robi? Przecież są wakacje.- powiedział i podszedł do niej i spojrzał jej w oczy z wredną miną, ale gdy zobaczył, że jest zrozpaczona i wściekła zarazem cofnął się o krok.
-Chciałam z...- tu się zawahała. Nie wiedziała czy powinna go nazwać tato czy pan.- panem porozmawiać. Mogę?- odpowiedziała łamiącym się głosem. Snape słysząc jakim głosem mówi do niego dziewczyna zapytał:
-A o czym to pani chciała by ze mną rozmawiać?
-A o tym- odpowiedziała i zaczęła szukać czegoś w torebce. Mistrz Eliksirów patrzył na nią z ciekawością. W końcu powiedziała i podała mu to co szukała- Tato- Severus popatrzył zdziwiony na nią i wziął kartkę do reki. Prawda taka, że przed wyjściem od Granger'ów zabrała ze sobą akt na dowód, że on jest jej ojcem. Patrzyła na niego z kamienną twarzą. Widziała szok malujący się na jego twarzy gdy to czytał. Jak ona się do cholery dowiedziała? Taka myśl pojawiła się w jego głowie. Spojrzał na nią i powiedział:
-Chodź- rzucił w stronę Hermiony i udali się bez słowa do lochów. Severus szedł nic nie mówiąc i wpatrywał się w dokument, który przyniosła ze sobą dziewczyna. Nie wiedział czy powinien ją nazwać swoją córką. Ona szła za nim i stukot jej obcasów roznosił się po korytarzach odbudowanego po wojnie zamku. On nie zwracał uwagi na hałas wytwarzany przez jej buty. Właśnie mieli wchodzić do jego komnat, gdy ktoś ich zatrzymał.
-Severusie co się dzieje? Czemu panna Granger wchodzi do ciebie w takim stroju?- zapytała Minerwa McGonagall.
-To strój letni, Minerwo, a poza tym później ci wyjaśnię, ponieważ muszę porozmawiać z panną Granger i coś jej wyjaśnić- odpowiedział
-Aha, ale później przyjdź do mnie. Będę u Albusa- powiedziała i poszła. Hermiona patrzyła za nią, aż zniknęła za zakrętem i weszła do gabinetu ojca. Gdy usiedli Severus zapytał:
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki- odparła i czekała, aż na jakiekolwiek wytłumaczenia, przeprosiny, ale on tylko siedział i się na nią patrzył.
Była w ciemnym, ale ciepłym pomieszczeniu. Wszystko było w barwach Slytherinu. Po lewej od wejścia stała spora biblioteczka, na której znajdowało się wiele tomów o eliksirach. Po prawej był kominek przed nim mały stolik, a za nim czarna skórzana kanapa. Po bokach stolika były dwa fotele z tego samego zestawu co sofa. Koło cały czas palącego się kominka były drzwi. Jedne zapewne prowadziły do sypialni, a drugie do klasy Severusa. Biurko stało po środku pomieszczenia, a przed nim ciemnozielony fotel, na którym siedziała Hermiona. Na podłodze był położony ciemnobrązowy dywan. Całość miała tajemniczy charakter. Snape patrzył na nią z przepraszającym wyrazem twarzy.
-Czy.. czy ty wiedziałeś, że to ja jestem twoją córką?- jako pierwsza postanowiła się odezwać panna Granger/Snape. Nie umiała już znieść tej ciszy pomiędzy nimi.
-Tak. Bo wiesz dopiero w lipcu przed wojną poskładałem ze sobą wszystkie fakty. Ale zacznę od początku.- teraz Hermiona myślała, że ma Deja-Vu sprzed prawie dwóch godzin. Mistrz Eliksirów zaczął mówić- 17 lat temu kiedy moja żona. Tak miałem żonę- dodał widząc jej zaskoczenie na twarzy. Zaśmiał się cicho widząc jej reakcję, że kiedyś brał ślub. Nie spodziewała się, że on miał kiedyś małżonkę. Myślała, że jej matka tylko powiedziała Snape'owi, że jest w ciąży, a tu taka niespodzianka. Ocknęła się z zamyślenia gdy jej ojciec zaczął mówić.- 17 lat temu, kiedy moja żona była na porodówce i rodziła ciebie byłem przy niej, ale w pewnym momencie pojawiły się jakieś powikłania i kazali mi wyjść z sali. Tak więc wyszedłem. Po bardzo długich i ciężkich trzech godzinach z porodówki wyszedł lekarz. Powiedział mi, że dwie godziny temu moja żona urodziła mi piękna i zdrową córkę. Spytałem się dlaczego nie powiedzieli mi tego te dwie godziny temu, a on mi powiedział, że twoja matka zmarła jak trzymała cię na rękach. Powiedział też, że nie udało jej się uratować.- widziała w jego oczach łzy, ale nie pozwolił im wypłynąć. Był silny. Kontynuował- Kilka dni później odebrałem cię ze szpitala. Przez jakiś czas próbowałem się tobą zająć, ale nie potrafiłem. Tak więc oddałem cię do adopcji. Pojawiła się rodzina, która nie mogła mieć dzieci. Tak więc podpisaliśmy akt i powiedziałem, że nie chce tam podawać swojego imienia, ponieważ nie chciałem, żebyś się dowiedziała, ale niestety stało się inaczej. Chcesz wiedzieć jak twoja mama miała na imię?- spytał niepewnie i tak też na nią spojrzał. Płakała. Po raz kolejny dzisiaj. Płakała, bo zdobiło jej się żal, że jej matka nie żyje, bo umarła po urodzeniu jej. Płakała, bo widziała okropny smutek w oczach jej ojca. W pomieszczeniu unosiła się okropna smutna atmosfera. Gdy usłyszała jego pytanie tylko skinęła głową, że tak, nie umiała nic powiedzieć, przeszkadzała jej w gardle okropna gula.-Tatiana. Kochałem ją i nadal kocham.- Po tych słowach wstał i podszedł do baku i nalał sobie Ognistej Whisky- Na pewno nie chcesz?- zapytał patrząc na nią.
-Teraz już chcę- odpowiedziała słabym głosem i wzięła od niego szklankę alkoholu. On się zaśmiał, a ona popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Twoja matka by mnie zabiła gdyby zobaczyła, że daję alkohol dziecku.- wyjaśnił po chwili. Hermiona słysząc to zaśmiała się.- Jak to znalazłaś?- zapytał i wskazał na akt.
-Była kolacja i nagle mój nieprawdziwy ojciec powiedział, żebym poszukała jakiś dokumentów w jego szafce. No to poszłam do ich sypialni i szukałam to czego chciał, ale zamiast przynieść inne dokumenty przyniosłam to.- tu wskazała na papier, przez który dowiedziała się prawdy. Snape słysząc "nieprawdziwy ojciec" uśmiechnął się do niej.
-To ty mnie nie chciałeś? - Zapytała po chwili ciszy.
-ale o czym ty mówisz? - Nie rozumiał o co jej chodzi.
-No o tej adopcji. Oddałeś, bo mnie nie chciałeś? - Powiedziała tak cicho, ale i tak to usłyszał.
-Chciałem, ale nie wiedziałem, jak się zająć małym dzieckiem. Przecież byłaś taka mała, bałem się że coś ci zrobię. - Przyznał patrząc na nią. Hermiona spojrzała na niego i po chwili krzyknęła:
-Jasne nie wiedziałeś, jak się zająć małym dzieckiem, ale jak byłeś szpiegiem Voldemorta to jakoś wiedziałeś jak wykonać najtrudniejsze zadania, a dziecko lepiej oddać, bo nie dało się inaczej! Stchórzyłeś, bo bałeś się odpowiedzialności, jaka płynie z wychowywania dziecka! Gdybyś nie był tchórzem to...- Nie dokończyła, bo ktoś wszedł do środka ktoś o stalowych oczach, którymi uwiódł już nie jedną kobietę. W drzwiach stał Draco Malfoy.
TU MACIE SUKIENKĘ HERMIONY:
TU MACIE BOLERKO HERMIONY:
A TU SĄ SZPILECZKI HERMIONY:
___________________________________________________________________________________OTO ROZDZIAŁ 2. NA POCZĄTKU CHCIAŁAM NAPISAĆ DWIE CZĘŚCI TEGO ROZDZIAŁU, ALE JEDNAK ZREZYGNOWAŁAM. SKOŃCZYŁAM W TYM MOMENCIE, BO TAK CHCIAŁAM. ROZDZIAŁY MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO DWA TYGODNIE, ALE NICZEGO NIE OBIECUJĘ :* KOLEJNY DOPIERO ZACZNĘ PISAĆ. TAK WIĘC ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I PAMIĘTAJCIE O ZASADZIE: CZYTAM-KOMENTUJĘ. POZDRAWIAM I PODAWAJCIE MNIE DALEJ.
czytam=komentuje
do 5kom=rozdział3
ROZDZIAŁ STRZEŻONY PRAWAMI AUTORSKIMI