wtorek, 9 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 1

    W pewien lipcowy wieczór brązowooka Gryfonka siedziała na ganku z kubkiem malinowej herbaty i rozmyślała nad tym co miało miejsce ponad miesiąc temu. Wygrali wojnę. Harry pokonał Voldemorta, odzyskali Hogwart, wysłali większość Śmierciożerców do Azkabanu. Nikt już nie miał strachu w oczach. Ona, Hermiona znalazła rodziców w Australii i odczarowała, teraz znów mieszkają razem w domu w Londynie. Na początku było trudno, ponieważ nie chcieli rozmawiać z nią za to co zrobiła, ale później zrozumieli, że to dla ich dobra.
Hermiona po wojnie zaczęła chodzić z Ronem i razem rozpoczęli poszukiwania rodziców panny Granger. Najpierw zaczęli szukać w Sydney, gdzie im się powiodło.Rodzice Hermiony mieszkali w małym domku przy plaży. Gdy tylko Jean i George wyszli Ron i Hermiona weszli do środka i czekali, aż wrócą. Gdy przyszli z zaskoczeniem i strachem patrzyli na przybyszy. Kim oni są? Po co przyszli? A co jeżeli coś ukradli? Myślał gorączkowo pan Granger zaś za to mama Hermiony już chciała sięgać po telefon, aby zadzwonić na policję, ale przerwał jej głos swojej córki:
-Nie proszę, nie dzwonić na policję. Zaraz wyjaśnimy co tu robimy.- zaprzeczyła szybko brązowowłosa.
-No ja myślę, że wytłumaczysz- powiedziała jej matka trzymając w dłoni telefon, aby w razie potrzeby jednak wezwać policję.
-Ron zaczynamy.- powiedziała cicho Hermiona. Rudy wstał i stanął obok swojej dziwczyny i oboje wyciągnęli różdżki i skierowali je w stronę rodziców Hermiony. Ci zaś patrzyli na nich jak na wariatów.- Memoriam Revocet.-powiedzieli razem i chwilę później starsi ludzie mieli oczy zasłonięte mgłą, aby następnie patrzyć na córkę i jej chłopaka.
-Co tu się dzieje Hermiono? Gdzie my jesteśmy?- pytała matka gryfonki.
-Jak wrócimy do Londynu to wam wyjaśnię. -Powiedziała i patrzyła jak się pakują i chwilę później teleportują się do ich domu w Wielkiej Brytani.
Wieczorem Hermiona opowiedziała rodzicom dlaczego wymazała im pamięć i wysłała do Australii, o tym jak wygrali wojnę, jak razem z Harry'm i Ronem szukali Horkruksów. Gdy skończyła opowiadać całą swoją przygodę spojrzeli na nią i zaczęli na nią krzyczeć, że mogła tego nie robić i załatwić im inną ochronę, a nie wysyłać na drugi koniec świata.
-Ale mamo, tato to było dla waszego dobra- powiedziała płaczliwie Hermiona i patrzyła na nich płaczliwym wzrokiem.

-Oj dobrze córciu, już dobrze. Nie gniewamy się już z mamą. Prawda Jean?- Zpaytał podchodząc do córki i ją przytulając, a gdy matka Hermiony przytaknęła też przytuliła swoją córkę.
    Siedziała tak długo pogrążona we własnych myślach, że nie zauważyła kiedy dosiadła się do niej mama. Pogłaskała swoją córkę po ręce dając znać, że jest przy niej. Panna Granger otworzyła oczy i spojrzała na matkę z uśmiechem. Kobieta odwzajemniła gest w stronę swojego jedynego dziecka. Jean była kobietą przed czterdziestką, miłą z niebieskimi oczami i burzą loków, które odziedziczyła po niej Hermiona. Na twarzy miała kilka drobnych zmarszczek, ale nawet z nimi była piękna. Ubrana w zwykłą niebieską bluzkę z krótkim rękawem i czarną spódnicę do kolan prezentowała się dość ładnie, idealnie by zasiąść przy kolacji z rodziną.
-Chodź córciu. Tata czeka na kolację, bo sam nie może sobie zrobić.- powiedziała z jeszcze większym uśmiechem na wspomnienie gdy kazała swojemu mężowi usmażyć kotlety, ale ten zamiast je dobrze przygotować spalił je. Pamięta ten moment jakby to wydarzyło się zaledwie wczoraj, chociaż tak było.
-Masz rację, lepiej chodźmy. Nie chcę, żeby nasze gofry skończyły tak jak kotlety.- Powiedziała wybuchając śmiechem. Jean widząc reakcję Hermiony także zaczęła się śmiać. W takim stanie weszły do kuchni gdzie siedział już George Granger patrząc na swoją córkę i żonę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Starszy mężczyzna ubrany był w zwykłą białą bluzkę i czarne jeansy. Na jego twarzy widniało zaledwie kilka zmarszczek, które dodawały mu uroku, ale nie postarzały, aż tak bardzo. Jego brązowe włosy nie zmatowiały, a oczy tego samego koloru nie straciły blasku mimo minionych wydarzeń.
-Okay, nie wiem o co wam chodzi, ale jestem głodny i proszę cię kochanie zrób już te gofry chyba, że chcecie mieć spaloną kolację- dodał z lekkim uśmiechem. Kobiety znów wybuchły śmiechem, a pan Granger nie wiedział, że właśnie o tym incydencie z wczoraj rozmawiały.
-Dobrze, tatku już się bierzemy za robotę.- powiedziała ze słodkim uśmieszkiem Miona i zagłębiła się ze swoją matką w kuchni, gdzie przyrządzały jedzenie. Zajęło im to zaledwie piętnaście minut, ponieważ panna Granger pomagała trochę swoją magią. I tak zadowoleni jedli, rozmawiali ze sobą i wspominali dawne czasy, dopóki pan domu sobie coś przypomniał.
-Córeczko, przyniesiesz mi z mojej szuflady dokumenty naszych pacjentów, bo skoro wróciliśmy to wypadało by wrócić do pracy. A muszę to uzupełnić do jutra.- Powiedział i uśmiechnął się do córki. Ta wstała i powiedziała:
-Jasne tatku, już idę.- skierowała się do sypialni rodziców. Pomieszczenie było w kształcie kwadratu. Na środku stało wielkie małżeńskie łóżko, a po jego dwóch stronach szafki nocne. Obok niego było okno, a po prawej od wejścia stała wielka szafa, a po lewej znajdowały się drzwi do łazienki. Na podłodze był włochaty biały dywan. Pokój był urządzony bardzo ładnie, i co ważne był duży. Hermiona skierowała swe kroki do szafki nocnej ojca i zaczęła szukać odpowiednich dokumentów, aż jej wzrok przykuł jakiś inny papier. Wzięła go i zaczęła czytać. Gdy już to zrobiła łzy zaczęły spływać jej po policzkach jak woda z wodospad. Dokument był nieco poblakły, drukowany, a nie pisany pismem jej rodziców. Miał kilka kartek, ale na głównej stronie widniał duży, czarny napis:
                                                      AKT ADOPCYJNY
Hermiona nie mogła uwierzyć, że jest adoptowana. Dlaczego nikt mi nie powiedział? Czemu akurat ja? Dlaczego? Kim są moi prawdziwi rodzice? Takie pytania przelatywały jej przez głowę. Teraz wiedziała tylko jedno: musi porozmawiać z rodzicami. Nie to niebyli jej rodzice tylko zupełnie obcy dla niej ludzie. Na akcie nie było napisanego nazwiska jej rodziców,  więc szybko wstała i wyszła z pokoju nadal ze łzami w oczach i na policzkach. Trzasnęła drzwiami i pobiegła do kuchni, gdzie wesoło rozmawiali jej przybrani rodzice. Gdy tylko stanęła w progu obydwoje popatrzyli na nią. George'owi, aż gofr wypadł z ręki, kiedy jego córeczka stanęła w progu ze łzami w oczach. Jean wstała i podeszła do córki.
-Kochanie, co ci jest?- spytała z troską jej "matka"
-Tylko nie kochanie- odpowiedziała spokojnie Hermiona.
-Dlaczego?- zapytał George
-Czy to prawda?- zapytałai rzuciła na stół akt adopcyjny. Jean widząc co odkryła ich córka nie mogła uwierzyć. Tak samo jej mąż nie mógł w to wszystko uwierzyć.
-Tak, to prawda.- powiedziała zrozpaczona starsza kobieta.
-Dlaczego... dlaczego nic mi nie powiedzieliście?- zapytała Hermiona.
-Powiem wszystko od początku. 17 lat temu ja i twój tata staraliśmy się o dziecko, ale się nie udawało, więc poszliśmy na badania. Z wyników wyszło, że nie mogę mieć dzieci. Tak więc poszliśmy do domu dziecka i złożyliśmy pismo o adopcję. Kilka dni później zadzwonił do nas pewien mężczyzna i powiedział, że ma dziecko, ale nie nadaje się na rodzica, a nikt mu nie pomoże, bo jego żona zmarła przy porodzie. I tak poszliśmy do szpitala i podpisaliśmy akt, ale twój prawdziwy ojciec nie chciał w dokumentach napisać kim jest. Został anonimowy. Ale pozwoliliśmy mu dać ci imię. Wybrał Hermiona, bardzo piękne imię. Wróciliśmy do domu i tak cię wychowywaliśmy przez 17 lat. Oczywiście wiedzieliśmy, że jesteś czarownicą.- mówiąc to ostatnie Jean nie wiedziała, że wywoła to burzę.
-Wiedzieliście?! I mi nie powiedzieliście?! Dlaczego?!- zaatakowała panna Granger swoją "matkę"
-Nie chcieliśmy ci tego mówić. Myśleliśmy, że skoro jesteś adoptowana to nie przyślą ci listu z Hogwartu, ale stało się przeciwnie.- powiedziała z pokorą pani Granger- i nie jesteś czarownicą mugolskiego pochodzenia. Jesteś czystokrwista- Hermiona nie wierzyła w to, co słyszy. Ona czystej krwi? Jak?.- Nie powiedzieliśmy ci bo myśleliśmy, że nie znajdziesz tego,a poza tym dziwne by to było, przecież mieszkasz z mugolami. Przepraszamy. Hermiona, skarbie posłuchaj... My wiesz, tata i ja...
- Jak śmiecie? Okłamywaliście mnie przez całe moje życie. Skazywaliście na wyśmiewanie przez moich wrogów, przez tych podłych Ślizgonów, a równie dobrze mogę do nich należeć? Kim oni są? Kim są moi rodzice? - Hermiona złapała się za ramiona i upadła na podłogę. To wszystko za bardzo ją przytłaczało.
- Kochanie, musisz zrozumieć, że obiecaliśmy, to tak, jak... Nie wiem, co mamy ci powiedzieć, córeczko. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że się tego dowiesz. - Jean podeszła do niej i wyciągnęła rękę, ale widząc spłoszoną minę córki, cofnęła ją.
- Powiedzcie mi, proszę. - Powiedziała tak cicho, że prawie niesłyszalnie, ale w głowie państwa Granger odbijało się to niczym echo.
- Hermiono. - Teraz Georg zabrał głos, patrząc na nią jakoś smutno i ciężko. Teraz nie wyglądał na dentystę w średnim wieku. W jednej chwili jego skóra poszarzała, zmarszczki pogłębiły się, a ciemne oczy straciły blask. - To, że Jean cię nie urodziła, nie oznacza, że nie jesteś naszą córką. Kochamy cię niezależnie co zrobisz.
- Ja chcę tylko wiedzieć. - Wstała na chwiejnych nogach i spojrzała twardo na swoich rodziców. - Obiecuję, że nie zrobię niczego głupiego, tylko powiedzcie mi, błagam. - Po jej rumianych policzkach spłynęły kolejne łzy, a Jean wybiegła z kuchni, nie umiała wytrzymać tej całej sytuacji. Chwilę patrzyli za nią w ciszy, a potem przybrany ojciec dziewczyny westchnął głośno i przeczesał swoje włosy odchylając głowę do tyłu.
- Czarodziej, który oddał nam cię siedemnaście lat temu miał na imię Severus Snape.
Ze słowami wypływającymi z ust mężczyzny, Hermionie Granger zawalił się cały świat. 

___________________________________________________________________________________ OTÓŻ I JEST PIERWSZY ROZDZIAŁ. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBAŁ :D. KOLEJNY BĘDZIE DŁUŻSZY.
                                                     

                                                                 czytam=komentuje
                                                                 3kom= rozdział 2



ROZDZIAŁ STRZEŻONY PRAWAMI AUTORSKIMI

6 komentarzy:

  1. świetnie czekam na nn. ciekawe co Hermiona zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ciekawe, mam tylko nadzieje ze Hermiona nie wypnie sie na rodzicow

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabuła dobra, ale mnóstwo błędów interpunkcyjnych, stylistycznych itp. Może spróbuj znaleźć jakąś betę. :>

    zapraszam:
    http://imhere-withyou-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak błędy.
      Mam betę, ale też ma problem z int. i styl., więc chyba poszukam nowej, ale jest plus bo nie ma ortograficznych ;). Na pewno zajrzę na Twojego bloga.

      Usuń
  4. O Mój Boże...
    (Komentarz napisany w ciągu sekundy, nie zawierający nic składnego)
    O Boże... Snape...
    Dlaczego ja to przeczuwałam jak przeczytałam, że Snape zmieni nastawienie do Gryfonki będącej jego córką... *.*

    Anna Isanell Tara Riddle

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecałam. Odwiedziłam :) blog super, doprowadzony i wizualnie i treściowo do perfekcji :) świetnie piszesz, bez zbędnych opisów i narzucania nieodpowiedniej formy :) aż miło się czyta :) coś mi się wydaję że jeszcze nie raz tu zajrzę :) mam nadzieję że Ty na mojego bloga też :) pozdrawiam cieplutko, IvaNerda

    OdpowiedzUsuń