poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 4

ZAPRASZAM NA 4 ROZDZIAŁ I PROSZĘ O KOMENTARZE.
__________________________________________________________________________________
-ŻE CO?1- zapytali wszyscy w jednym momencie, ale gdyby nie powaga sytuacji, to byłoby to dość komiczne, ponieważ- Molly i Artur jedli w tym momencie ciastka i zakrztusili się nimi i zaczęli charczeć i kaszleć. Ron i Harry pili herbatę i opluli się nią w tym samym momencie. George i Fred patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczami i ustami i zaczęli się trochę ślinić. Ginny słysząc to wypuściła z rąk filiżankę roztrzaskała się. Charlie po zapytaniu oblał się herbatą, a Bill spadł z krzesła. ( tak dla ścisłości wszystko to stało się przed zadaniem pytania).
-CO TY PIEPRZYSZ?- zapytał Ron, a Molly popatrzyła na niego karcąco, za słowo, które użył, ale on się tym nie przejął.
-Powiedz, proszę, że to nieprawda.- powiedziała płacząco Ginny. Faktycznie już po chwili na jej policzkach zagościły łzy.
-Nie Gin. To prawda.- zaszlochała Hermiona.
-Wynoś się.- powiedział cicho, ale spokojnie Ronald.
-Co?- zapytała z niedowierzaniem panna Granger (?).
-POWIEDZIAŁEM WYNOŚ SIĘ STĄD DZIWKO! NIE CHCĘ CIĘ TU WIDZIEĆ. PEWNIE WIEDZIAŁAŚ, ŻE JEST TWOIM OJCEM, ALE UKRYWAŁAŚ TO PRZEZ SIEDEM LAT. TYLKO NIE WIEM CZEMU. NA CO CZEKASZ WYNOŚ SIĘ!- wrzeszczał Ron. Hermiona popatrzyła na innych błagalnym wzrokiem, aby jej pomogli, ale oni patrzyli na nią morderczym wzrokiem. Nawet pani Weasley, która zawsze ją traktowała jak córkę. Myślała, że ją będą wspierać, pomogą jej, ale oni ją wyganiają z domu.
Wyciągnęła z torebki różdżkę i przywołała swój bagaż, zmniejszyła go do rozmiarów pudełka od zapałek, schowała do torebki, wstała i wyszła nie oglądając się za siebie. Po chwili deportowała się pod bramy Hogwartu. Szła właśnie przez błonia, gdzie zauważył (o zgrozo) Dumbledora, który wracał chyba od Hagrida, bo kierował się do wejścia do zamku. Miała nadzieję, że się nie odwróci, ale to chyba był jej pechowy dzień, ponieważ odwrócił się i spojrzał na nią. Świdrował ją swoimi niebieskimi oczami z dobrodusznym uśmiechem. Ona patrzyła na niego osłupiała. Po kilku sekundach patrzyli tak na siebie, aż w pewnym momencie Albus pokazał, żeby do niego podeszła. Tak, więc zrobiła. Stanęła naprzeciw niego, a on patrzył na nią przerażony. Twarz cała od tuszu i kredki, a w oczach wielki smutek i ból. Nie wiedział co się stało, ale się dowie.
Ona patrzyła na niego z wyczekiwaniem, w końcu się odezwał:
-Co się stało dziecko?- zapytał z troską nadal świdrując ją wzrokiem.
-Muszę porozmawiać z profesorem Snape.- powiedziała łamiącym się głosem i znów wybuchła płaczem.
-Znowu? Wczoraj też przyszłaś do niego z płaczem dziś też. Co się dzieje?- pytał
-To sprawa pomiędzy profesorem a mną. Nie wiem czy mogę to powiedzieć, ponieważ nie wiem czy profesor Snape by tego chciał.- odpowiedziała nie patrząc na niego tylko wbijając wzrok w swoje buty dalej cicho szlochając.
-Ale ja jestem dyrektorem tej szkoły i chcę wiedzieć co się w niej dzieje. A poza tym Severusa nie ma tutaj.- to ostatnie spowodowało, że Hermiona spojrzała na niego.
-A gdzie jest?- zapytała z nadzieją w głosie, że jej powie.
-Panno Granger. Jak większość nauczycieli jest w domu. I nie nie powiem pani gdzie mieszka, dopóki pani mi nie powie, czemu znów przyszła do niego.- patrzył jej głęboko w oczy, jakby chciał zajrzeć w głąb jej duszy. Zaczęła się dziwnie czuć. Głowa ją trochę bolała i zrobiło się jej słabo. Po chwili zorientowała się, że dyrektor używa na niej legilimencji. Wkurzyła się na niego, wzmocniła zaporę i z odparła ze złością:
-Niech pan nie używa legilimencji. Dobrze?- zapytała.
-Ale inaczej mi nie powiesz czemu chodzisz do profesora Snape i zawsze z płaczem. Wczoraj tak było i dziś. Powiedz, proszę.- mówił Dumbledore. Zaczął się niecierpliwić.
-Ale ja naprawdę nie wiem czy Profesor Snape chciałby, żebym komukolwiek o tym mówiła.- już nie płakała tylko była dalej smutna.
-Proszę cię.- powiedział Dumbledore. Hermiona ugięła się i powiedziała:
-On jest moim ojcem- powiedziała szybko i na jednym tchu i znów się rozpłakała, ponieważ przypomniała sobie sytuacje sprzed pół godziny jak to dowiedzieli się Weasley'owie i jak ją z domu wyrzucili.
-O Merlinie.- szepnął dyrektor szkoły. Wyciągnął różdżkę i machnął nią kilka razy w powietrzu, a po chwili w jego ręce była kartka i pióro. Napisał coś na niej i wręczył ją dziewczynie.- Proszę.- powiedział, a ona przyjęła od niego kartkę.
-Co to?- zapytała patrząc na jakiś adres domu.
-To jest ulica i dokładne zamieszkanie twojego ojca.- powiedział spokojnie i łagodnie Albus.
-Dziękuję i do widzenia.- powiedziała i już chciała się odwrócić i wyjść z terenu szkoły, ale zatrzymał ją dyrektor.
-A skąd pani wie, że jest pani jego córką? Owszem mówił kiedyś to panu Malfoy'owi, a ja to przez przypadek usłyszałem, a pani ma rodziców mugoli.
-To nie są moi rodzice przyznali się, że mnie adoptowali, a także, że jestem córką profesora Snape. Okłamywali mnie przez długi czas, A profesor dowiedział się, że jestem jego córką przed wojną.- powiedziała dalej płacząc.
-Ah. teraz rozumiem i dowiedziałaś się tego wczoraj temu przyszła, że by porozmawiać o tym z nim?- zapytał a ona przytaknęła.- Teraz już rozumiem. Dobrze idź  już, nie zatrzymuję. Powodzenia- i odszedł, a ona ruszyła do bram Hogratru. Uśmiechnęła się lekko i po chwili deportowała się pod dany adres.
Gdy wylądowała spojrzała na dom przed nią, i aż westchnęła. Znajdowała się przed wielkim domem (nie umiem opisywać domów, tylko pomieszczenia, tak więc wstawiam tutaj dom Snape. Wybaczycie?)

Szła właśnie przez dróżkę koło basenu, kiedy przez drzwi wyszedł jej ojciec wydawał się zdziwiony jej przyjście, ponieważ patrzył na ze zdziwieniem w oczach. Szli tak do siebie w pewnym momencie zatrzymali się kilka metrów od siebie i patrzyli sobie w oczy. Skąd ma mój adres? Po co tu przyszła? Takie i podobne myśli miał w głowie.. Stali tak i patrzyli na siebie, aż w końcu on zapytał:
-Co ty tu robisz? I skąd wiesz gdzie mieszkam?- wypowiedział swoje myśli na głos.
-Chce z tobą porozmawiać tato.- odpowiedziała na jego pierwsze pytanie, a on spojrzał na nią zdziwiony. Drugi raz powiedziała do niego "tato". Zdziwił się, ponieważ myślał, że nie będzie chciała go znać, a ona przyszła do niego porozmawiać.- A odpowiadając na twoje drugie pytanie, podał mi go profesor Dumbledore. -powiedziała i patrzyła na niego wyczekująco. Miała nadzieje, że porozmawiają zanim ją wyrzuci z terenu domu.
-Ok. wchodź pogadamy.- powiedział, a ona ruszyła w jego stronę. Gdy go mijała chwycił ją za nadgarstek i stanął z nią twarzą w twarz. Patrzył na nią i zapytał:
-Czemu płakałaś?- zdziwiła się tym pytaniem, ponieważ wypowiedział ją z nieudawaną troską.
-Powiem za chwilę.- powiedziała, a on nie puszczając dziewczyny pociągnął w stronę wejścia. Gdy weszli Hermiona znowu westchnęła.
Znalazła się w pięknie urządzonym pomieszczeniu. Przez całą jego długość rozcierał się piękny zielony puchowy dywan. Po lewej na ścianie była powieszona wielka plazma, a koło niej duże głośniki. Pod telewizorem była półeczka, a na niej sprzęt do DVD, koło niego płyty. Naprzeciwko była biała kanapa, po bokach były fotele tego samego koloru co sofa, a pomiędzy fotelami był mały szklany stoliczek. Po drugiej stronie był stół z sześcioma krzesłami, a koło drzwi przy drugim wyjściu z domu były dwie doniczki, a tam rosły czerwone piwonie.
Snape pociągnął Hermionę na kanapę i zapytał:
-Chcesz coś do picia?
-Sok poproszę.-odpowiedziała  a on wstał i wyszedł przez drzwi, które znajdowały się na przeciwko tych do wyjścia nad basen. Po chwili wrócił z dwiema szklankami soku, podał go dziewczynie i usiadł koło niej.
-Dumbledore wie, że jesteś moim ojcem.- powiedziała dziewczyna, o na spojrzał na nią i spytał:
-Jak się dowiedział?
-Zacznę od tego co się stało wczoraj. Otóż jak wyszłam z twojego gabinetu szłam przed siebie i z niewiadomych przyczyn trafiłam przed gabinet dyrektora, i jak już chciałam zawrócić drzwi do gabinetu się otworzyły i stała w nich McGonagall i powiedziała...- i tak opowiedziała mu w skrócie całą rozmowę z dyrektorem i nauczycielki transmutacji, o tym jak przyszła do domu Weasley'ów. Zakończyła na słowach:- I wyrzucili mnie z domu.- to powiedziawszy wybuchła znów płaczem. Severus już wiedział czemu płakała i jako dobry ojciec przysunął się do niej i ją przytulił (co?), o ona wtuliła się w niego co go zdziwiło, ale nie przestawał jej przytulać. Po około pięciu minutach pocieszania Snape odezwał się:
-Przestań już płakać. Domyślam się, że to straszne jak to przyjaciele wyrzucają cię z domu, a jeden z nich krzyczy ci prosto w twarz, że cię nienawidzi. Ale płacz nic nie da. A jak nie masz gdzie mieszkać to możesz zamieszkać tutaj, ze mną.- gdy wypowiedział ostatnie zdanie Hermiona spojrzała na niego swoimi zapłakanymi oczami ze zdziwieniem.
-Co?- zapytała głupio
-Jak to co? Jesteś moją córką i chcę, żebyś ze mną mieszkała. To, aż taki problem?- zapytał z powagą.
-Nie, ale myślałam, że nie będziesz chciał mnie znać po tym wszystkim.- mówiła to ze spuszczoną głową. Snape słysząc to poniósł podbródek córce i powiedział:
-Nigdy więcej tak nie myśl. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił swojemu dziecku.- mówił poważnie patrząc jej w oczy.
-Ok, zamieszkam z tobą.- powiedziała ze słabym uśmiechem.
-I tak nie miałabyś wyboru. Zamieszkałabyś tu z przymusu gdybyś odmówiła i trzymał bym cię tu siłą.- powiedział, a zaraz później wybuchnęli śmiechem, który rozniósł się po całym domu. Gdy skończyli Sev powiedział:- Chodź zaprowadzę cie do twojego pokoju.- wstali i ruszyli do drzwi prowadzących wgłąb domu.
Szli przez korytarz mijając różne drzwi do jakiś pokoi. W końcu zatrzymali się na końcu korytarza po prawej stronie, a Snape otworzył drzwi przed, którymi się zatrzymali i otworzył je. Były tam schody prowadzące na górę. Gdy weszli skręcili w lewo i poszli do drugich drzwi jakie były na górze. Mężczyzna otworzył je, a Hermionie zaparło dech w piersiach.
Stała w pięknie urządzonym pokoju. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się komoda, a na niej wazon z kwiatami. Naprzeciwko półki było duże łóżko z baldachimem, na którym zmieściła by się Hermiona i jeszcze trzy inne dziewczyny tej samej postury co ona. Po lewej stronie łóżka stała szafka nocna. Na przeciwko posłania były drzwi, a na nich wielkie lustro. Po prawej stronie łoża były otwarte drzwi na balkon, który miał całą długość jej pokoju. Na przeciwko wejścia do jej pokoju można było zauważć drzwi zapewne do łazienki. Na podłodze był biały puchowy dywan.
Gdy dziewczyna zobaczyła swoje małe "królestwo" powiedziała tylko:
-Wow.
-To jeszcze nie wszystko. Chodź za mną.- powiedział i poprowadził ją do drzwi z lustrem. Otworzył je i Hermiona mogła zobaczyć wnętrze tego pomieszczenia. Przed jej oczami była piękna garderoba, z koło wejścia była szafka z biżuterią.
Gdy to zobaczyła myślała, że padnie ze szczęścia.
-I jak ci się podoba?- zapytał ją.
-Wow.- znowu to słowo, ale nie mogła nic innego powiedzieć. On zaś zaśmiał. Pomyślał, że jak zobaczy łazienkę to chyba mu tu umrze na zawał.
-To chodź. Jeszcze łazienki nie widziałaś.- popatrzyła na niego, a on wybuchnął śmiechem  widząc jej minę. Chwycił ją za rękę i poprowadził do danego pomieszczenia. Gdy otworzył drzwi kolana ugięły się pod Hermioną i spadłaby gdyby nie to, że Severus ją w porę złapał.
Otóż była w wielkiej łazience. Gdy już pierwszy szok minął stanęła o własnych nogach i spojrzała swojemu ojcu w oczy.
-I jak ci się podoba twój pokój?- zapytał z rozbawieniem w oczach.
-Jest wspaniały.- powiedziała i go przytuliła. Już się tak nie zdziwił jak wcześniej, tylko oddał uścisk.
-Ok. Zostawiam cię samą, abyś się rozpakowała, a potem zejdź na dól. Masz ochotę na jakieś ciasto?- spytał i spojrzał na nią z uśmiechem.
-Jasne, a jakie?- zapytała i oddała uśmiech.
-Nie wiem. A na jakie masz ochotę, córeczko?- teraz to on ją zdziwił. Czy ja się nie przesłyszałam? Nazwał mnie córeczko. Zrobiło jej się ciepło na sercu.
-Może coś z czekolady, tato?- zapytała z słodkim uśmiechem.
-Ok to rozpakuj się i zejdź do kuchni. Jak się zgubisz to mnie zawołaj.- powiedział wybuchając śmiechem
-Jasne. Jak się zgubię to cię zawołam. Idź już.- powiedziała i wypchnęła go z pokoju. Rozpakowała się jednym machnięciem różdżki i zeszła na dół. Ten dzień minął im bardzo dobrze.


__________________________________________________________________________________OTÓŻ NOWY BĘDZIE ZA DWA TYGODNIE. ROZDZIAŁ NIE ZBETOWANY, WIĘC PROSZĘ O SZCZERY KOMENTARZ ;).



ROZDZIAŁ STRZEŻONY PRAWAMI AUTORSKIMI 

6 komentarzy:

  1. Dzisiaj dopiero znalazłam Twojego bloga, ale bardzo mi się spodobał. Zostane na dłużej :D weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko fajnie, super, ale proszę cię, kobieto, nie rób ze Snape'a troskliwego i kochającego ojca, bo to aż boli i tak strasznie odstępuje od kanonu. Brakuje mi tutaj jego wrednego charakteru.
    Zwróć mi proszę cynicznego nietoperza z lochów, proszę?
    ~~~~
    Już. Koniec. Ogólnie rozdział mi się podoba, bo nie lubię Ronalda (:B) i wszystkich Weasley'ów (nie licząc Ginny, Fred'a i Georg'a), więc masz duży + od Ruby.
    ~~~~
    Pozdrawiam
    Ru By
    ferro-igni-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam, że rozdział nie jest zbetowany, bo nie miałam kontaktu z moją betą, ale na pewno Snape nie będzie kochającym ojcem. Jak moja przyjaciółka to przeczyta to mnie zabije za to, co zrobiłam ze Snape. I też nie lubię Ron'a.
      Wszystko będzie piękne opisane później.
      Ja też pozdrawiam i nowy za 2 tygodnie

      Usuń
    2. Wychodzi na to, że ja nie ogarniam i u mnie beta sprawdza tylko błędy, ale cicho sza. Zrobisz z Ronalda stalkera? Ładnie proszę.
      I przepraszam za tego wrednego diss'a na górze, ale kocham wrednego Severusa z lochów :3
      Pozdrawiam
      Wredna Ru By :D

      Usuń
    3. Nic się nie stało za tego diss'a. Krytyka też jest ważna i dzięki Tobie zmieniłam betę ;). I tak być może zrobię z Ron'a stalkera heh. Snape może będzie, a może nie będzie wredny -> to już w rozdziale. A co do bety zrozumiała i się nie wściekła. I dobrze.
      Ja też pozdrawiam

      Usuń